Źródło: mises.org
Tłumaczenie: Mateusz Czyżniewski
Nieustanny wzrost globalnego zadłużenia jest ogromnym problemem dla gospodarki. Deficyt publiczny nie stanowi ani rezerwy sektora prywatnego, ani nie jest narzędziem pobudzania wzrostu gospodarczego. Rozdęty dług publiczny stanowi obciążenie dla gospodarki, powodując spadek produktywności, podnoszenie podatków i wypieranie finansowania działalności sektora prywatnego. Z każdym mijającym rokiem globalne zadłużenie rośnie, obciążenia stają się coraz większe i ryzyko staje się poważniejsze. Światowe rynki finansowe zignorowały rekordowy wzrost globalnego zadłużenia do oszałamiającego poziomu 313 bln USD w 2023 r., co stanowi kolejny niepokojący kamień milowy.
Według prognoz Biura Budżetowego Kongresu (Congressional Budget Office — CBO), deficyt Stanów Zjednoczonych będzie się wahał w ciągu najbliższych czterech lat, wynosząc średnio 5,8% PKB, nawet bez uwzględnienia wpływu recesji. Do 2033 r. nadal oczekuje się dziury budżetowej w wysokości 6,9% PKB. Nic dziwnego, że gospodarka, nawet przy optymistycznych scenariuszach, zatrzyma się i wykaże wzrost realnego PKB na poziomie 1,8% w latach 2028-2033, czyli o 33% mniej niż w okresie 2026-2027, który jest już o 25% niższy od średniej historycznej.
Niektórzy analitycy twierdzą, że cały ten nieład można rozwiązać poprzez podniesienie podatków. Lecz rzeczywistość pokazuje, że nie ma takiego środka fiskalnego, który sfinansowałby roczny deficyt w wysokości 2 bilionów dolarów dodatkowymi rocznymi przychodami. Oczywiście, może to zajść tylko przy optymistycznym scenariuszu braku wystąpienia recesji lub braku wpływu wyższego obciążenia podatkowego na gospodarkę. Deficyt jest zawsze problemem wywołanym nadmiernymi wydatkami.
Obywatele są przekonani, że niższy wzrost, spadające płace realne i utrzymująca się inflacja są czynnikami zewnętrznymi, które nie mają nic wspólnego z działalnością rządu. Lecz nic bardziej mylnego. Deficyt wydatków to po prostu drukowanie pieniędzy, które powoduje erozję siły nabywczej waluty, jednocześnie niszcząc możliwości inwestycyjne sektora prywatnego. Cały ciężar wyższych podatków i inflacji spada na klasę średnią i małe przedsiębiorstwa.
Rynki nigdy nie reagują na rosnące ryzyko, dopóki problem nie nabrzmieje. Ryzyko narasta powoli, ale jeśli już się pojawi, uderza gwałtownie. To właśnie dlatego rządy czują się tak komfortowo, zwiększając dług publiczny. Politycy uważają, że hossa na rynkach i niskie rentowności obligacji są potwierdzeniem skuteczności ich polityki — a nawet gdy koszty odsetek rosną do alarmujących poziomów, po prostu przenoszą ciężar radzenia sobie z tym na następne rządy. Rezultat? Zmniejszający się wzrost gospodarczy, słabsza produktywność i niszczenie klasy średniej przez wyższe podatki i utrzymującą się inflację.
Kryzysy zadłużenia zdarzają się, a rządy nigdy nie zwracają uwagi na ryzyko, ponieważ nie ponoszą konsekwencji ich wystąpienia. Co więcej, zanim dojdzie do kryzysu zadłużenia, większość rządów zrzuci winę na „rynki” i krótkoterminową sprzedaż aktywów. Najnowsze dane Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF) pokazują, że niebezpieczny trend wzrostu zadłużenia tylko przyspieszył. Wzrost zadłużenia o 15 bilionów dolarów w ciągu jednego roku podkreślił alarmujące tempo eskalacji obciążenia długiem. Aby spojrzeć na tę liczbę z odpowiedniej perspektywy, warto zauważyć, że zaledwie dekadę wcześniej globalne zadłużenie wynosiło stosunkowo skromne 210 bilionów dolarów, co dobitnie przypomina nam o wykładniczej trajektorii wzrostu zadłużenia.
Gospodarki rozwijające się wiodą prym w tym wzroście zadłużenia, a wskaźniki zadłużenia do PKB osiągają nienotowane wcześniej poziomy. Rynki wschodzące podążają za trendem krajów rozwiniętych, dokładając do tego problemy strukturalne czy podatność na zagrożenia, ponieważ akumulacja długu prowadzi do zniszczenia lokalnej waluty i zmniejszenia zaufania do krajowych systemów monetarnych.
Konsekwencje tej fali zadłużenia są znaczące, a należą do nich mniejszy wzrost gospodarczy i zagrożenie dla stabilności finansowej. U podstaw gwałtownego wzrostu globalnego zadłużenia leży fundamentalna nierównowaga, nierównowaga między obecną konsumpcją a koniecznością spłaty przyszłych zobowiązań, między krótkoterminowymi wydatkami a długoterminową stabilnością. Tani dług publiczny jest oparty na obietnicy wyższego wzrostu oraz lepszych możliwości życia obywateli, lecz skutkuje jedynie mniejszym wzrostem, większą niestabilnością i coraz mniej wartościową walutą. Jeśli zastanawiasz się, dlaczego za twoje zarobki możesz kupić mniej towarów i usług oraz dlaczego klasie średniej coraz trudniej jest się rozwijać, wiń za ten proces drukowanie pieniędzy i powiązany z tym wzrost długu publicznego. Powoduje to erozję siły nabywczej twoich oszczędności i zarobków pod fałszywą obietnicą wzrostu i bezpieczeństwa, które tak na prawdę nigdy nie nadejdą.
Wraz ze wzrostem poziomu zadłużenia rośnie ryzyko braku możliwości spłacenia go, bankructwa i rozprzestrzenienia się problemu na inne sektory gospodarki. Zadłużenie to nic innego jak nadmierne drukowanie pieniędzy. Zaufanie do siły nabywczej nowo wyemitowanych pieniędzy spada wraz ze wzrostem zadłużenia. Co więcej, nagła utrata zaufania na rynku lub załamanie płynności w jednym zakątku globu może szybko przerodzić się w pełnowymiarowy kryzys finansowy o daleko idących konsekwencjach systemowych. Myślenie, że w Stanach Zjednoczonych to się nie wydarzy jest krótkowzroczne i lekkomyślne. Wzajemne powiązania współczesnej globalnej gospodarki oznaczają, że żaden kraj nie jest w izolacji, a reperkusje kryzysu zadłużenia na jednym obszarze mogą odbić się echem w całym ekosystemie finansowym.
Oprócz bezpośrednich zagrożeń niestabilności finansowej, długoterminowe konsekwencje nadmiernego nagromadzenia długu są równie niepokojące. Wysokie poziomy zadłużenia działają jak hamulec wzrostu gospodarczego, odciągając zasoby z produktywnych inwestycji i tłumiąc innowacyjność czy przedsiębiorczość. Ponadto ciężar obsługi zadłużenia negatywnie wpływa na przyszłe pokolenia poprzez konieczność spłacania go, odciągając fundusze od wydatków na infrastrukturę i obciążając przyszłych podatników spuścizną zadłużenia.
Kres dolara amerykańskiego nie będzie wynikał z zagrożeń zewnętrznych, ale z nieodpowiedzialnych działań własnego rządu. Tani kredyt jest zawsze bardzo drogi…