Wspieraj Instytut Misesa w 2025 roku!
19 2130 0004 2001 0253 7975 0001
Powrót
Społeczeństwo

Mawhorter: Sztuczna inteligencja — zagrożenie czy pretekst do interwencji rządu?

0
Joshua Mawhorter
Przeczytanie zajmie 5 min
Mawhorter_Sztuczna inteligencja — zagrożenie czy pretekst do interwencji rządu
Pobierz w wersji
PDF

Źródło: mises.org

Tłumaczenie: Jakub Juszczak

Kilka miesięcy temu wybrałem się z ojcem w dłuższą trasę samochodem. W czasie jazdy słuchaliśmy podcastu, w którym to komentowano nagłówki z New York Timesa i Wall Street Journal: „Sztuczna inteligencja to zagrożenie dla istnienia ludzkości — ostrzegają liderzy branży” oraz „AI stwarza zagrożenie wyginięcia porównywalnego w skali z pandemią i wojną nuklearną, jak ostrzegają dyrektorzy techniczni”.

Oczywiście chodziło o reakcję na rozwój nowych technologii, takich jak ChatGPT i podobnych narzędzi opartych na sztucznej inteligencji. Ale sam temat wcale nie jest nowy — już w 2017 roku Wall Street Journal pisał o „ochronie przed egzystencjalnym zagrożeniem ze strony AI”. Wraz z gwałtownym postępem tych technologii pojawiły się znane już reakcje — czyli wyobrażenia, że technologia ta całkowicie wszystko zmieni, rozbawione zainteresowanie, uzasadnione obawy (np. ściąganie) i typowe załamywanie rąk.

Cała ta panika była reakcją na niedawny list otwarty Center for AI Safety, w którym ostrzegano, że: „Ograniczenie ryzyka wyginięcia związanego z AI powinno być globalnym priorytetem, obok pandemii czy wojny nuklearnej”. Gdy pojawiły się te dramatyczne ostrzeżenia — i to ze strony samych twórców tych technologii — coś zaczęło mi nie pasować. Miałem przeczucie, że wiem, o co naprawdę chodzi firmom technologicznym: o kumoterstwo. Niedługo później moje podejrzenia się potwierdziły. Pojawił się nieunikniony apel o to jedno, wszechobecne, pozornie cudowne słowo, które zawsze pojawia się w podobnych sytuacjach: „regulacje”.

W podobnym tonie, tuż po ogłoszeniu tego „egzystencjalnego zagrożenia”, jeden z publicystów Wall Street Journal trafnie zatytułował swój artykuł: „AI to nowe usprawiedliwienie technokratycznych elit do przejęcia władzy”. I choć rzeczywiście elity technokratyczne mają tendencję do rozbudowywania biurokracji w imię prowadzania nowych regulacji, warto zauważyć, że bardzo często to same firmy prywatne są największymi zwolennikami rządowych regulacji w swoich branżach.

Dlaczego prywatne firmy miałyby w ogóle chcieć uciążliwych regulacji państwowych? Odpowiedź brzmi: kolesiostwo. Niezależnie od tego, jak to nazwiemy — kapitalizmem kolesiów, kapitalizmem kompradorskim, korporacjonizmem, kapitalizmem zarządzanym, „gospodarką mieszaną” czy wręcz miękkim faszyzmem — chodzi o jedno i to samo: a mianowicie o współpracę państwa z wybranymi podmiotami prywatnymi, której efektem są przywileje prawne nadawane tym firmom, a koszt ponosi podatnik i konsument.

darowizna.jpg

Wbrew powszechnym wyobrażeniom, biznes i rząd nie są wrogami — często są wręcz partnerami. Co więcej, współpracują zawsze w imię „ochrony konsumenta” lub „interesu publicznego”. Zależnie od poglądów, niektórzy postrzegają siebie jako walczących z rządem po stronie biznesu, inni — z biznesem po stronie państwa. Rzadko kto dostrzega trzecią możliwość: że rząd i biznes sprzymierzają się przeciwko obywatelowi.

Wzywając do „regulacji”, firmy mogą wykorzystać państwowy aparat prawny, po to aby ograniczyć konkurencję, podnieść bariery wejścia na rynek, zmniejszyć podaż w celu windowania cen, oraz przerzucić koszty „standardów bezpieczeństwa” na podatników. Wszystko to nie byłoby możliwe bez udziału państwa. Koszty spełniania norm i kontroli pokrywają nie firmy, ale podatnicy — poprzez finansowanie urzędów, które dbają o zgodność z przepisami. Taka sytuacja sprawia, że biurokracja jednocześnie szkodzi (hamując rozwój), pomaga (przejmując koszty) i często okazuje się nieskuteczna, jeśli chodzi o ochronę konsumenta.

Dla konkurencji oznacza to kosztowną przeszkodę, dla wielkich graczy — szansę na monopol, a dla państwa — rolę wykonawcy prawa. Konsument zaś płaci za całe to przedstawienie, nie mając na nie większego wpływu.

Kolesiostwo ma długą historię. Kiedyś termin „monopol” oznaczał nie wielkość firmy czy udział w rynku, ale wyłączne przywileje nadawane przez państwo. W USA zjawisko to również miało miejsce i nasiliło się w erze progresywizmu (ok. 1890–1920). Powszechnie twierdzi się, że to państwo wkroczyło wtedy, by walczyć z monopolem — było jednak dokładnie odwrotnie. To firmy prosiły o interwencję, by państwo tworzyło nowe biurokracje i chroniło ich interesy przed konkurencją.

Dotyczyło to wielu branż – od przemysłu mięsnego, przez ubezpieczenia i włókiennictwo, aż po system bankowy. Jak powiedział G. Edward Griffin, wystarczyło użyć słowa „reforma”: „Amerykanie to naiwniacy, jeśli chodzi o słowo 'reforma'. Wystarczy wrzucić je do jakiejkolwiek skorumpowanej ustawy, nazwać ją 'reformą', a ludzie mówią: 'Jestem za!' – i tak ją popierają lub przynajmniej akceptują”.

Chociaż naturalnym kierunkiem gospodarki amerykańskiej była zawsze konkurencja, dla wielu firm było to nie do przyjęcia — dlatego same zachęcały państwo do wprowadzania interwencji. Historyk Gabriel Kolko napisał: „Paradoksalnie, wbrew opinii większości historyków, to nie istnienie monopolu sprawiło, że państwo zaczęło interweniować — tylko jego brak”. Rozwiązanie? „Monopol można było wprowadzić pod hasłem walki z monopolem!” Słowo zostawało to samo — ale sens był całkowicie odwrotny. Rząd, sam będąc monopolem, miał monopolizować branże, by … nie powstały monopole. Wielu ludzi domaga się „regulacji”, bo nie wie, co innego można zrobić w obliczu problemu. Ale firmy wzywają do niej nie po to, by rozwiązywać problemy, lecz by czerpać korzyści – kosztem obywatela i podatnika.

Dlatego nie powinno nas dziwić, że rozwijający się przemysł AI również pragnie wprowadzania regulacji. Chodzi tu raczej nie o realne przekonanie, że technologia AI doprowadzi do zagłady ludzkości, ale o to, iż straszenie i wzywanie państwa do interwencji pozwoli im jako pierwszym zawrzeć korzystny sojusz z rządem i ograniczyć konkurencję w zgodzie z literą prawa. Amerykanie (i nie tylko oni) wciąż dają się niestety nabierać na słowo „reforma”.

Źródło ilustracji: Pixabay

Kategorie
Interwencjonizm Społeczeństwo Teksty Tłumaczenia


Nasza działalność jest możliwa dzięki wsparciu naszych Darczyńców, zostań jednym z nich.

Zobacz wszystkie możliwości wsparcia

Wesprzyj Instytut, to dzięki naszym Darczyńcom wciąż się rozwijamy

Czytaj również

Juszczak_Czy sztuczna inteligencja zabierze nam wszystkim prace

Wzrost gospodarczy

Juszczak: Czy sztuczna inteligencja zabierze nam wszystkim pracę? 

Niewykluczone, że zarówno neoluddyści, jak i optymiści technologiczni będą w błędzie — neoluddyści dlatego, że kompletnie nie rozumieją wpływu technologii na gospodarkę i życie, a optymiści dlatego, że nie docenili pozytywów wynikających z postępu.

Bylund_Ekonomia_przewrotu_sztucznej_inteligencji

Innowacje

Bylund: Ekonomia przewrotu sztucznej inteligencji

Z ekonomicznego punktu widzenia sztuczna inteligencja jest dobrem.

Konkurs na esej 2024

Innowacje

Raszewski: Między użytecznością a ludzkim działaniem. O przydatności sztucznej inteligencji

Praca nagrodzona II miejscem w konkursie na esej Instytutu Misesa 2024.


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.