Felieton został wyemitowany na antenie Radia Olsztyn.
Polska żyje dwoma rozprawami o euro. Jedna dotyczy debaty na temat waluty europejskiej, której wprowadzenie ma być rzekomym lekiem na kryzys, albo przynajmniej środkiem, który walczy z jego niektórymi niekorzystnymi aspektami. Druga zaś dotyczy mistrzostw europy w piłce nożnej, które najprawdopodobniej odbędą się w Polsce za 3 lata. Zaskakuje mnie w tej całej ekscytacji przyjmowanie przez większość ludzi założenia, że takie mistrzostwa będą dobrodziejstwem dla miast i państw, które włączą się w organizację.
A tymczasem z ekonomicznego punktu widzenia sprawa wcale nie wygląda kolorowo. Jasne jest, że wraz z tego typu imprezą szerokimi strumieniami zaczną przepływać pieniądze w tę i we tę. Ale to jeszcze nie oznacza, że przepływ pieniądza automatycznie generuje sensowne i przemyślane inwestycje. Tego typu naiwne myślenie wynika z postrzegania pieniądza niczym szampana, z którego w momencie otwarcia wylewa się radośnie bogactwo.
Tymczasem należy sobie zdać sprawę, że większość inwestycji stadionowych na takie imprezy może być po prostu bez sensu. Skąd taki wniosek? Wystarczy zwrócić uwagę na to, kto te stadiony buduje. Te inwestycje nie są niestety realizowane ze środków dobrowolnych sektora prywatnego, lecz wspierane przez państwowe pieniądze, płynące z kasy wspólnej. Dlatego wypadałoby zadać sobie pytanie, dlaczego sektor prywatny nie jest zainteresowany tym, żeby samemu owe inwestycje rozpocząć? Skoro są tak wspaniałym dobrodziejstwem dla gospodarki i przednim interesem, to bez problemów powinni się znaleźć na niego prywatni sponsorzy. A jednak tak się nie dzieje. Dlaczego?
Zadając to pytanie uświadamiamy sobie od razu, jaka jest odpowiedź. Ponieważ nie jest to opłacalne. Od razu pojawia się pytanie kolejne, dlaczego nie jest to opłacalne? Otóż dlatego, żę najwyraźniej środki prywatne mają lepsze, bardziej korzystne i z punktu widzenia konsumentów bardziej pożądane miejsce zatrudnienia. Jeśli inwestycja stadionowa nie jest realizowana z pieniędzy dobrowolnych, to oznacza, że nikt nie chce jej rozpoczynać, ponieważ najzwyczajniej w świecie się nie zwróci. Ponieważ w przyszłości nie pojawi się wystarczająca liczba klientów, którzy będą w stanie zapewnić jej opłacalność. Nawet jeśli sektor prywatny częściowo finansuje te projekty, a częściowo państwo, to i tak oznacza to działanie nieekonomiczne, ponieważ najwyraźniej te prywatne pieniędzy miały jakieś lepsze zatrudnienie, od którego zostały odciągnięte państwowymi dotacjami.
Żeby zobrazować inaczej ten argument, pozwólmy sobie na eksperyment myślowy. Dlaczego by nie zbudować stutysięcznego stadionu w Lidzbarku Warmińskim, albo w Jezioranach? Dlaczego by nie postawić hotelu pięciogwiazdkowego we Frączkach, toru formuły jeden w Jesionowie, a finału Miss Polonia nie zorganizować w Brzydowie?
Odpowiedzi na te pytania są jednocześnie odpowiedziami na pytanie, dlaczego organizowanie za pieniądze publiczne mistrzostw europy nie jest dobrym pomysłem ekonomicznym i pomysłem na wzrost gospodarczy. Ponieważ są to inwestycje nieopłacalne i nierozsądne. Przykłady, których użyłem są po prostu skrajne, ale ich sedno jest takie samo jak kazus mistrzostw europy.
Któraś ze stacji radiowych odważyła się podać, że wg szacunków na Ukrainie "zwróci się" 7 (siedem) procent kosztów budowy stadionu (bodaj w Kijowie, tam "biznesmeni" naciskają aby "rząd dał" więcej na budowę - słusznie, taka okazja szybko się nie powtórzy a jak ćwierkają wróbelki musi się też zwrócić "nawiązka" dla władz UEFA/FIFA czy czego tam jeszcze za "wybór").
Ciekawe, że nikt(?) nie zechciał policzyć ile dołoży polski podatnik. Ale zawsze po takim będzie można "oprowadzać" dziecięce i młodzieżowe wycieczki jak to robi się np. we Włoszech (np. Udine).
Odpowiedz
Czy tylko ma legitymacje, co ma wprost wymiar bezpośredniej korzyści ekonomicznej ? Prawda że łatwo drogą badania korzyści nie ekonomicznych dostrzeć do nikąd. Ale czy cesarze rzymscy i budowany, nazrucany przez nich porządek świata trwał by tak samo długo gdyby nie było wybudowane coloseum ? Ile i kto na nim zarobił "kasy" ? Czy tylko współczesna turystyka włoska?
Odpowiedz
Tak to już jest, że tam gdzie wkracza państwo to u prywatnego inwestora pojawia się czerwone światło :)
Odpowiedz
witam,
czy to oznacza iz jako ideowiec majac taka okazje nie pojdzie Pan na mecz Polakow np z Anglia? Nowiutki stadionik na maslicach, pelne trybuny, niezapomniane akcje po obu stronach. piekne zwyciestwo bialo-czerwonych ...
Mysle, ze zanim zajmiemy sie politycznymi przeslankami igrzysk sportowych, wartoby rozprawic sie z KRUSEM, ZUSEM, FUSEM i wieloma innymi nieekonomicznymi patologiami.
Organizacja Euro to przy nich pikus.
Odpowiedz
czemu moj komentarz zostal usuniety?
Odpowiedz
Uważam, że niezasadne jest rozważnie problemu rentowności przedsiębiorczości prywatnej w tym przypadku, w świetle faktu, iż wszelkie decyzje inwestycje kontrolowane są przez rząd (pieniądze na budowę stadionów na ME pochodzą w większości z funduszy EU). Państwo ogłasza przetarg i wybiera odpowiednie jednostki. Ponadto dochodzi czynnik niepewności - skąd przedsiębiorca ma wiedzieć, że rządzący nagle nie wycofają się z realizacji projektu, albo, że UEFA nie odbierze nam prawa do organizacji mistrzostw? Może w tym przypadku nie chodzi o to, że sektor prywatny nie dostrzega zysku dla siebie, tylko obawia się zbyt wysokiego stopnia interwencjonizmu państwowego?
Odpowiedz
Dlaczego sektorowi prywatnemu nie oplaca sie budowac stadionow?
Proponuje postawic jeszcze inna hipoteze:
1. Bo brak tak duzego terenu do kupienia w korzystnych lokalizacjach na stadion, albo koszt nabycia bylby zbyt duzy, a panstwo zas taki teren posiada, wiec dzieki temu budowa jest w ogole mozliwa lub moze okazac sie mniej kosztowna.
2. Bo inwestycja taka wymaga masy zezwolen, planu zagospodarowania itp. Inwestor prywatny musialby troche wydac na lapowki, zeby to sprawnie pozalatwiac.
Odpowiedz