Źródło: aier.org
Tłumaczenie: Jakub Juszczak
Elon Musk publicznie broni wolności słowa w Brazylii i uważa, że nakazy wydane przez Alexandre de Moraesa, sędziego STF (brazylijskiego Sądu Najwyższego), cenzurują niektóre osoby i opinie. Musk utrzymuje, że nakazy te są nielegalne i zmuszają jego platformę X (dawny Twitter) do zakończenia działalności na terytorium kraju i zakazu wjazdu do Brazylii. Musk jest również obecnie objęty dochodzeniem karnym na polecenie tego samego Alexandre de Moraesa.
Sam George Orwell nie mógł wymyślić lepszego pomysłu na aktualizację swojej powieści 1984 do realiów XXI wieku. Być może jego zdolności literackie pomogłyby mu wymyślić bardziej subtelną historię, która nie udowodniłaby tak wyraźnie racji Muska.
To, co mogło być szokiem dla wielu w Stanach Zjednoczonych i wszędzie tam, gdzie dotarły tweety Muska, w rzeczywistości nie zaskakuje większości Brazylijczyków, przynajmniej tych, którzy śledzą jak STF - pod kontrolą Alexandre de Moraesa — zdobywa nieograniczoną wręcz władzę i staje się najsilniejszą gałęzią brazylijskiego rządu.
Zaangażowanie Elona Muska w sprawy Brazylii rozpoczęło się po ujawnieniu przez Michaela Shellenbergera, amerykańskiego dziennikarza i dwóch brazylijskich kolegów, Davida Ágape i Eli Vieira, w środę, 3 kwietnia, akt sprawy Twitter Brazil. Shellenberger przybył właśnie do São Paulo na kilka wywiadów przed udaniem się do Porto Alegre na Forum da Liberdade, gdzie przemawiał przed publicznością liczącą ponad 5000 osób, głównie młodych studentów. Wewnętrzna korespondencja pracowników X/Twitter w Brazylii wykazała, że firma otrzymała nakazy zablokowania użytkowników, usunięcia określonych treści i podania danych osobowych użytkowników, co Rafael Batista, starszy radca prawny X/Twitter w Brazylii, uznał za naruszenie zarówno brazylijskiej konstytucji, jak i Marco Civil da Internet, specjalnej ustawy Kongresu Brazylii regulującej internet.
W Stanach Zjednoczonych, według Shellenbergera, FBI, Homeland Security i „inne agencje” (czyli CIA) ingerowały w stosowanie przez Twittera jego własnych Warunków świadczenia usług, aby tłumić treści i blokować użytkowników. Początkowo miało to na celu zwalczanie terroryzmu i treści pornograficznych z udziałem nieletnich, ale ostatecznie Warunków... użyto do cenzurowania opinii na temat COVID-19 i związanych z nim reakcji, wyborów w USA, inwazji na Kongres 6 stycznia i innych opinii politycznych.
W przeciwieństwie do tego, co wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych, brazylijska wersja Akt Twittera pokazuje ingerencję nie ze strony władzy wykonawczej, ale ze strony Sądu Najwyższego. Brazylijska konstytucja stoi na straży wolności słowa, a ustawodawstwo chroni prywatność użytkowników mediów społecznościowych, ale mimo to Batista twierdzi, że on (Twitter Brazil) otrzymał polecenie zablokowania ludzi bez informowania ich o nakazie sądowym. Dokładnie — Alexandre de Moraes zakazuje ludziom korzystania z mediów społecznościowych, nawet nie informując ich przedtem, że są przedmiotem jakiegokolwiek postępowania.
Może wydawać się dziwnym, że sędzia Sądu Najwyższego prowadzi dochodzenie w czyjejś sprawie, tak jak Alexandre prowadzi teraz dochodzenie w sprawie Elona Muska, ale tak właśnie się dzieje. Moraes jest szefem śledztwa w sprawie działań „cyfrowej milicji" usiłującej dokonać „poważnego ataku na demokratyczne państwo prawa". Rozpoczął owe postępowanie w oparciu o wewnętrzny regulamin sądu, który stanowi, że sąd może prowadzić dochodzenie w sprawie przestępstw, które mają miejsce na jego terenie — co jest samo w sobie niewyobrażalnym wręcz rozszerzeniem interpretacji prawa. Oprócz dochodzenia w sprawie domniemanej „cyfrowej milicji”. które obecnie obejmuje także Elona Muska, de Moraes bada również rzekomą „dezinformację”. W kontekście obu dochodzeń de Moraes nakazał aresztowanie ponad 10 osób, w tym członków Kongresu, dziennikarzy i zwolenników byłego prezydenta Jaira Bolsonaro.
Akta Twittera w Brazylii ujawniły to wszystko całemu światu. Brazylijskim gazetom i starszym mediom całkowicie to jednak zignorowały. Wielkie media nie napisały, nie wydrukowały ani nie opublikowały ani jednego słowa na temat brazylijskich Aktów Twittera.
Do gry wkroczył jednak Elon Musk, który kilkoma tweetami zmienia sytuację. Najpierw odpowiedział na stary tweet de Moraesa, pytając: „Dlaczego domaga się Pan tak dużej cenzury w Brazylii?”. Następnie, 6 kwietnia, napisał: „Znosimy wszystkie ograniczenia. Ten sędzia nałożył ogromne grzywny, zagroził aresztowaniem naszych pracowników i odciął dostęp do X w Brazylii”.
Zmusiło to media do zajęcia się Aktami Twittera i ujawnienia tego, co dzieje się w kraju od ponad dwóch lat. Znaczna część mediów doszła do wniosku, że Musk zamierza odmówić wykonania prawomocnego nakazu sądowego. Dobre dziennikarstwo wymagałoby pytania: czy te nakazy są zgodne z prawem? Czy przeprowadzono postępowanie sądowe zgodnie z prawem i zasadami praworządności? Czy użytkownicy mieli szansę się odwołać? Czy mieli okazję stanąć twarzą w twarz ze swoim oskarżycielem? Czy mogli odnieść się do zarzutów? Czy ich postępowanie spełnia w ogóle znamiona przestępstwa wedle brazylijskiego prawa? Czy kara usunięcia z mediów społecznościowych jest zgodna z prawem? Innymi słowy, czy Elon Musk odmawia zastosowania się do prawdziwie legalnych, konstytucyjnych, uzasadnionych decyzji, czy też pokazuje absolutne nadużycie popełnione przez de Moraesa?
Odpowiedzi, jakie uzyskaliby dziennikarze, byłyby nadzwyczaj wstrząsające.
Brazylia stoi w obliczu największej walki o wolność słowa od upadku junty wojskowej, która rządziła krajem w latach 1964-85. Po raz pierwszy od przyjęcia konstytucji z 1988 r. wolność słowa została skutecznie zawieszona bez należytego procesu i wbrew Konstytucji kraju, kodeksowi karnemu i ustawie Marco Civil.
Członkowie Kongresu zostali uwięzieni. Dziennikarze tacy jak Rodrigo Constantino i Allan dos Santos mieszkają na co dzień w USA. Constantino zatrzymano brazylijski paszport i nie może on wjechać do swojej ojczyzny. Wobec Dos Santosa wydano nakaz aresztowania, a Stany Zjednoczone odmówiły jego ekstradycji (w Ameryce nie ma czegoś takiego jak karne przepisy penalizujące wyrażanie poglądów czy opinii, co czyni ekstradycję nielegalną). Wielu innych zostało zablokowanych w mediach społecznościowych (w tym politycy i dziennikarze).
Nakazy te zostały w większości wydane przez de Moraesa. Brazylijskie prawo stanowi, że tylko kilka podmiotów ma swoisty „przywilej” bycia sądzonym przed Sądem Najwyższym jako sądem pierwszej instancji, a jest to między innymi prezydent, członkowie Kongresu. Mimo to de Moraes uznał, że dziennikarze i ludzie, których śledził, współpracowali z członkami Kongresu, aby położyć kres demokracji i praworządności w Brazylii — dlatego cała „milicja” powinna zostać skazana przez, tak, Alexandre de Moraesa.
Przeprowadziłem wywiad z Michaelem Shallenbergerem w São Paulo, kilka godzin po opublikowaniu przez niego aktów Twitter Brazil. Zapytałem go, jakie treści są cenzurowane przez te nielegalne nakazy sądowe. Zasadniczo opinie na temat COVID-19, uczciwości brazylijskich wyborów, wtargnięcia przez demonstrantów do brazylijskiego Kongresu (8 stycznia 2022 r.), by wymienić tylko niektóre. De Moraes nakazał wydanie listy osób, które używały hashtagu #VotoAuditávelImpresso (port. wydrukowany, możliwy do skontrolowania głos), kampanii na rzecz zmiany sposobu głosowania Brazylijczyków — obecnie jest to proces całkowicie cyfrowy, w którym dane są przesyłane do Najwyższego Sądu Wyborczego (TSE, Tribunal Superior Eleitoral) w celu zestawienia i ogłoszenia wyników.
TSE jest organem federalnym, który organizuje wybory w całym kraju i jest częścią sądownictwa. Orzeka również we wszystkich sprawach związanych z wyborami. Jego przewodniczący? Alexandre de Moraes.
Podczas wyborów prezydenckich w 2022 r. TSE nakazała mediom społecznościowym usunięcie treści dotyczących powiązań kandydata na prezydenta Luli da Silvy z Ortegą, dyktatorem Nikaragui. Ponadto TSE nakazało Jovem Pan, kanałowi telewizyjnemu, aby nie odnosił się do Luli jako „złodzieja”, „skorumpowanego”, „byłego więźnia” lub „byłego skazańca”. Kanał telewizyjny oskarżył de Moraesa o cenzurę.
TSE ocenzurowało również w 2022 r. odcinek programu „Parallel Investgation”, emitowanego przez platformę Brasil Paralelo, o próbie zamachu na Jaira Bolsonaro w 2018 roku. Sąd, jeszcze przed zapoznaniem się z treścią odcinka, stwierdził, że „może on wpłynąć na wynik wyborów”. TSE orzekł, że wideo może zostać upublicznione dopiero po wyborach.
Decyzje te doprowadziły w sposób oczywisty do zaostrzenia krytyki Trybunału i systemu wyborczego. TSE i STF, pod rządami de Moraesa, przyczyniły się do zwiększenia rosnącej polaryzacji opinii politycznych - co jest istotą ataków na demokrację, instytucje i rządy prawa, czyli dokładnie tego, jak de Moraes kategoryzuje wszystkich krytyków swoich decyzji. On i jego koledzy sędziowie polują na duchy, które pomogli stworzyć.
W orzeczeniu w sprawie petycji Donalda Trumpa przeciwko wykluczeniu go z wyborów w Kolorado, sędzia Amy Coney Barrett z Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych pisze w uzasadnieniu swojego głosu:
„W mojej ocenie, to nie jest czas na wzmacnianie niezgody za pomocą zawziętości. Sąd rozstrzygnął kluczową politycznie kwestię w niestabilnym okresie wyborów prezydenckich. Zwłaszcza w tej sytuacji pisma kierowane do Sądu powinny raczej obniżać, a nie podwyższać temperaturę sporu politycznego w kraju.”
De Moraes robi jednak coś zupełnie odwrotnego. Jego zdwojenie wysiłków w związku Elonem Muskiem, dodanie go do śledztwa w sprawie „cyfrowych bojówek” jako osoby będącej w zainteresowaniu Sądu i zagrożenie i funkcjonowania Twittera w Brazylii, dowodzi, że Musk trafił w sedno sprawy.
Pamiętamy dzień, w którym Fidel Castro wkroczył do Hawany i zapoczątkował kubańską dyktaturę. Nie potrafimy jednak dokładnie wskazać dnia, kiedy Wenezuela stała się dyktaturą. Był to proces, w którym niewielka grupa urzędników państwowych stopniowo przejmowała coraz większą kontrolę nad swoimi obywatelami. Czasami trudno jest to znaleźć w historii, ale istnieje taki punkt, po przekroczeniu którego demokracja przestaje istnieć.
W Brazylii zbliżamy się do tego punktu. „X” Elona Muska wyznaczył ten próg: to możliwość korzystania z wolności słowa.
Źródło ilustracji: Pixabay